Miesiąc: Grudzień 2015

Starzy kawalerowie

Święta to wspaniały czas rodzinnych spotkań wypełnionych jedzeniem, alkoholem w różnym stężeniu i rozmowami o życiu miłosnym młodszych członków rodziny. Starsze pokolenie zdaje się mieć dość jasne przekonanie o tym o tym jak powinno wyglądać życie ich potomków. Ustatkowanie się = małżeństwo. Dzięki temu, że moje rodzeństwo swoje życie sercowe prowadzi dość burzliwie, zaś kuzynka niedawno weszła w pierwszy w życiu związek, przez większość czasu to oni byli pod ostrzałem babć i cioć. Rzecz jasna całkiem dobrze też nie może być, więc i na mnie w końcu nadeszła kolej. Zapytany czy mam już dziewczynę odpowiadam:

Nie i nie planuję.

Jedyną reakcją jaką to wywołało jest stwierdzenie, że jestem młody i że w moim wieku to normalne, że nie myśli się o małżeństwie. Szczególnie zabawnie brzmi to z ust babci która wyszła za mąż będąc o rok starszą niż ja teraz.

Dziwi mnie tylko w tym wszystkim rola katolicyzmu. W gruncie rzeczy Kościół Katolicki w znacznym stopniu gloryfikuje życie poza małżeństwem. Wystarczy przyjrzeć się tylko świętym i policzyć ilu z nich było żonatych. Pomyśleć o znaczeniu celibatu i wadze jaką ma życie konsekrowane. Kto czytał pierwszy list do Koryntian, też z pewnością kojarzy wezwanie do pozostania w stanie dziewiczym. Mimo to pasterze Kościoła w Polsce na niedzielę Świętej Rodziny, jakby na dobitkę po całych świętach wystosowali do wiernych list, w którym zaraz na początku czytamy:

Młodzi ludzie pytani o ideał szczęścia, niezmiennie odpowiadają, że chcieliby zawrzeć małżeństwo i założyć szczęśliwą rodzinę. Niestety, jak możemy to zaobserwować, z różnych powodów część z nich nie spełnia swoich marzeń, uciekając przed odpowiedzialnością.

Naprawdę nie wiem co strzeliło do głów biskupom, ale jedyne co im radzę to zapytać samych siebie, z jakich powodów oni nie spełnili swoich marzeń, uciekając przed odpowiedzialnością.

Jednak jeśli myślicie, że to w starszym pokoleniu leży problem, to jesteście w błędzie. Nasz kultura jest zafascynowana ideą miłości romantycznej. Piosenki na szczytach list przebojów, książki, seriale, filmy, wszystko jest tym przesiąknięte. Nasze życie, jeśli miałoby odpowiadać modelowi zaprezentowanemu w mediach, ma jeden cel: znaleźć tę jedyną osobę, z którą połączy nas miłość, z którą spędzimy resztę życia i która położy kres bolesnej serii nieudanych związków. Niezależnie od tego co robimy, w czym się rozwijamy, jaką karierą idziemy, miłość zawsze jest gdzieś jako uzupełnienie, nie tyle nadające sens rzeczom które robimy, gdyż te często same w sobie są bardzo mądre i bardzo pożyteczne, ale stanowi oczywisty element życia. Dla młodych ludzi szczęście=miłość.

Musimy zerwać z tego typu myśleniem. Musimy przestać traktować miłość i udane wieloletnie związki jako coś oczywistego, co powinno spotkać nas w pewnym momencie naszego życia. Życie „samotne” nie jest żadną miarą wyznacznikiem porażki życiowej, a z całą pewnością jest lepsze od nieszczęśliwego małżeństwa. Rzeczywistość jest taka, że w znacznej części pragniemy miłości, jednak bardzo rzadko się zdarza byśmy otrzymali ją w takiej formie jakiej oczekiwaliśmy. Miłość jest w swej istocie, tak jak każda relacja międzyludzka spotkaniem dwóch lub więcej niedoskonałych istot. Pragniemy miłości i czujemy pustkę, mamy nadzieję że właściwa osoba będzie w stanie ją zapełnić. Prawda jest taka, że żaden człowiek nie jest nas w stanie zaspokoić, gdyż zawsze okaże się choć trochę odstający od naszych potrzeb i oczekiwań. Miłość jest przedsięwzięciem trudnym w realizacji wymagającym od obu stron dojrzałości i lat pracy, ustępstw i wzajemnego docierania się. Gdy w ten sposób rozumiemy miłość, budzi sie w nas podziw dla wszystkich, którym udało się stworzyć choć trochę działające związki. Zaczynamy postrzegać miłość jako sukces. Nie każdy jest prezesem dochodowej firmy i nie każdy jest w szczęśliwym związku. Patrząc na to w ten sposób powinniśmy zrozumieć, że nieposiadanie partnera nie jest porażką, a jedynie rzeczywistością, kolejnym stanem w którym może znaleźć się osoba w żaden sposób nie gorsza od tych którzy takowych posiadają.

Nie planuję związku. Nie znaczy wcale, że nie mam w sobie pragnienia bliskości, stabilności, poczucia bycia kochanym o innych rzeczy które zapewnia udany związek. Jednak jestem głęboko przekonany, że to związek powinien wynikać z osoby, a nie  osoba z potrzeby związku. Historia pokazuje, że są ludzie którzy świetnie sobie radzili nigdy nie wchodząc w małżeństwa. I na koniec tych świat życzę wszystkim udanych niezwiązków. I żebyśmy w końcu w języku polskim wykształcili odpowiednie słowo, mniej formalne niż „stan wolny”, mnie osądzające niż „życie samotne” i ładniej brzmiące niż „singiel”


PS

Miałem zamiar ozdobić wpis komiksem, ale zapomniałem jak jest spuentowany. Dla ciekawskich: link.